sobota, 17 grudnia 2011
kolorystyk
sobota, 3 września 2011
ważny dla mnie wpis o czytelnictwie
czwartek, 25 sierpnia 2011
Starogard Gdański
Nigdy nie traktowałem seksu jako uniwersalnego języka w związku; jako klucza otwierającego drogę do satysfakcji z bliskości; jako warunku, po którego spełnieniu odkrywamy nagle, że nasza relacja musi być wyjątkowo dobrze rokująca; jako coś szczególnie cennego, co ludzie mogą sobie dać. Chyba nawet odrobinę przesadzałem. W relacjach z kobietami wprost chorobliwie dbałem o to, żeby nie zostać oskarżonym o banalne dążenie do zbliżeń. Widziałem to jako nudne, szablonowe i, co najważniejsze, odzwierzęce. Kierować swoim życiem wewnętrznym totalitarnie, a swoim życiem na eksport z największą swobodą woli! Obserwacja, analiza i zabawa instynktami, pociągami zaprowadziła mnie do wyjątkowej pewności ze znajomości swojego wnętrza i do przyjemności braku potrzeby zauważenia cech tego, co na zewnątrz. Być może wtedy zgładziłem resztki ludzkich potrzeb. Potrzeb, które stanowiły element łączący mnie z ludem. Wspólnota dążeń staje się dość ważna, skoro nie umie się marzyć o podobieństwie wartości. W tym kontekście nie przekonuje mnie wizja wielkiej krzywdy, jaką miałby mi wyrządzić ten ciekawy czas. Jeszcze żebym kogoś zmuszał do podobnego braku heroizmu albo uważał, że mam jedyną rację i popychał do powielana moich ideałów, by przymusowo udowadniać ich trafność. Jak mam się porozumiewać ze światem, skoro nonszalancko nie zastosowałem się do tylu wspaniałych zaleceń, rad, recept, a o tym nieposłuszeństwie stale przypominają mi namacalne symptomy bytowania otaczających mnie świetnie zorganizowanym kordonem ludzi? Odsuńcie się, bo nie mam czasu!
Pytam się! Gdzie jest pociąg relacji Nakło nad Notecią-Chojnice? Gdzie jest pociąg ze Smętowa do Starogardu Gdańskiego przez Skórcz? Gdzie są semafory kształtowe? Gdzie jest egzemplarz Ojca Goriot, który został podpalony przeze mnie i saletrę z cukrem?
sobota, 20 sierpnia 2011
romski egzekutor
niedziela, 5 czerwca 2011
może zacznę wyrażać siebie odzieżą i makijażem
sobota, 21 maja 2011
glazura i terakota
piątek, 6 maja 2011
propeller
piątek, 15 kwietnia 2011
new romantic
czwartek, 14 kwietnia 2011
Człowiek N
środa, 6 kwietnia 2011
ojdana!
niedziela, 3 kwietnia 2011
WO
sobota, 26 marca 2011
uiszczona opłata sądowa od deprywacji
czwartek, 24 marca 2011
rozkład jazdy
piątek, 18 marca 2011
dr jodyna
poniedziałek, 14 marca 2011
inteligent, zdradza żonę, pije wódkę, śpi z modelką
gazetka ścienna
Łatwiej jest zrobić krok, gdy uzyskało się względnie kompletną informację na temat swojej pozycji w układzie. Mam na razie zarys układu.
piątek, 11 marca 2011
gestalt-bezkształt
heroicznego nastolatka żegnam
mizdrzenie się
czwartek, 10 marca 2011
telefon, którego nienawidzę
środa, 9 marca 2011
blog
Zacząłem się zastanawiać, czy koniecznym jest, by moje wpisy były w mojej ocenie wysokiej jakości, wycyzelowane, dopracowane. Stwierdzam, że powoli wytrąca mi się osad koncepcji na temat mojego miejsca w Internecie i tego całego blogowania. Cieszę się, że na razie nikt tego nie czyta, bo mogę zbadać, jakie wrażenie robi na mnie czytanie swoich notatek po jakimś czasie. Grunt, że nie wywaliłem na śmietnik poprzednich wpisów. Mimo że wiele im brakuje i są banalne oraz niezborne, nie przychodzi mi już na myśl, iż to wszystko jest bez sensu. Na razie celuję sobie w tematy i nawet ograniczenie się wyłącznie do tego, jest sporym krokiem naprzód. Spółdzielnia Inwalidów NAPRZÓD. Niech się dzieje, bo najprostsze rzeczy przychodzą mi z największym trudem, a kokieteryjnie niska samoocena, której jeszcze nigdy przekonująco dla siebie nie opisałem, postawi wreszcie jakiś krok w którąkolwiek ze stron. Nie wykluczam ośmieszenia i innych bytów, które, mam nadzieję, zrobią na mnie jakiekolwiek wrażenie.
wtorek, 8 marca 2011
Manifabiszak
sobota, 5 marca 2011
1.
Od jakiegoś czasu kreuję pogląd strącający w przepaść znaczenie komunikacji werbalnej jako skutecznej formy porozumiewania się, więc ubezwłasnowolniłem tego człowieka, który pisze. Im myśl głębsza, cenniejsza, bliższa memu surogatowi sedna, tym przyjemność mniejszego ryzyka odpowiedzialności za czyn jej przekazania będzie większa. Kiedyś nazwałem to erystyczno-sofistycznym zawrotem, a dziś nazwa straciła na znaczeniu, gdyż widzę siebie jako niepoczytalnego w kontekście ostrości znaczeń, pojemności słownika, dialektycznego sprytu i językowej manipulacji. Nie wyobrażam sobie, by w życiu możliwym było uzyskanie efektu zrozumienia moich myśli w kontakcie bezpośrednim przez więcej niż jedną osobę. Taką jedną osobę już wylosowałem. Nie jestem przywiązany do żadnej myśli, żadnej opinii, żadnej oceny. Każdą myśl można w dowolnej chwili przekonywająco przetworzyć, spłycić, pogłębić, przerobić i przetłumaczyć w służbie celu, w jakim ma zostać przekazana. Skoro dialog jest w istocie niczym innym, jak bezznaczeniowym samogwałtem co najmniej dwóch podmiotów, uznałem, że potrzebuję odrobiny higienicznej intymności i będę się zadowalał intelektualnie sam. Nawet już mnie zadowala taka interpretacja mojego aktu blogowego wyłonienia się, bo jakieś pokorne uzasadnienie przecież musiałem tutaj przećwiczyć.
Poważniej rzecz traktując, chciałbym stworzyć chronologiczny zapis myśli o zróżnicowanych: jakości, przedmiocie, wymiarze, stopniu zaangażowania itd. Być może zechcę kiedyś zestawić parametry swej kondycji, porównać z warunkami, które się pojawią, posilać się przeszłością, sprawdzić, w którą stronę idę, lecz do tego typu zmysłów też się nie przywiązuję. Nowych terytoriów pewnie nie odkryję... Chciałbym coś w sobie pokonać, ale tego złożonego bytu nazwać jeszcze nie umiem.