piątek, 11 marca 2011

gestalt-bezkształt

Muszę pozwolić sobie wypisać wszystkie swoje niepewności, niezgrabności, paranoje, wszystkie wady i okropności, które się we mnie zagnieździły, które mnie uwięziły. Znam tę metodę bardzo dobrze. Muszę to zrobić, by coś na tym wybudować. Grunt musi być gładki. Powinienem zamknąć ten etap budowy w jakiś miesiąc. Albo w ogóle tego nie zrobię. 
Umówiliśmy się na wypadek śmierci, że w zaświatach, he, he, kierujemy się w prawo na każdym skrzyżowaniu...
Chcę pozwolić sobie na odizolowanie od wzniosłej szczerości i chcę odrobinę pomarzyć i oczywiście nic nie pamiętać. Niepamiętanie to świadczyć będzie, o pojawieniu się w sąsiedztwie czujnej świadomości tego, co nazwę bezkształtem zaszczutym, po którym niczego wielkodusznego się nie spodziewam. Jest to dla mnie warunkiem koniecznym stawania się człowiekiem.
Mogę pozwolić sobie tutaj na swobodę. Trzymając się krótko, zniszczyłem mechanizmy odpowiedzialne za spontaniczność i entuzjazm. Fakt, że nigdy w obu nie widziałem niczego atrakcyjnego, lecz nie miałem intencji, by zapaść się tak głęboko i nieodwracalnie się zmienić. Umiarkowanie i pokora, wycofanie i przemyśliwanie - tak bez końca! Takie rzeczy widać tylko wtedy, gdy się na nie nie patrzy. Nie chcę traktować tego, co piszę, zbyt poważnie, a cieszy mnie każde słowo, które odnalazło tutaj swoje miejsce bez wysiłku, jaki musiałem włożyć, by się tego słowa nauczyć.
Adieu!
 
 
 

Brak komentarzy: