sobota, 21 maja 2011

glazura i terakota

Wprost nie mogę uwierzyć, że mam, znalazłem miejsce styczności, kontaktowania się z Wami i ze sobą, gdzie, zjawiając się po dłuższej nieobecności, nie jestem narażony na uwielbiane przeze mnie zarzuty tzw. nieodzywania się. No tak, ale ty się w ogóle nie odzywasz; ty to już się w ogóle nie odezwiesz... itd. Odbieram to z porównywalnym podnieceniem, jak reakcję na życzenia świąteczne wyrażoną za pomocą: Nawzajem, nawzajem... Oddaję Wam, Moi Drodzy, hołd.

Nie mogę jeszcze stwierdzić, że zakończył się czas życia utajonego, ukrywania się przed ludźmi i lizania ran po ostatniej przygodzie z naiwnością. Mogę tylko zauważyć, że spotykam się z ludźmi, z którymi nie powinienem, lecz muszę się widywać, a potem jestem zmuszony ukrywać się przed tymi, dla których, dla własnego dobra, warto zawsze mieć siły, ale ja już nie mam siły na nic. Ukrywam się i zbieram energię do przyjmowania kolejnych rozczarowań. Już dawno nie byłem tak zmęczony zerkaniem na istnienie katalogu obowiązków względem ludzi. Oddaję Wam, którzy to wytrzymują, hołd podwójny.

piątek, 6 maja 2011

propeller

Ha! Od ostatniego posta zwolniła się przestrzeń. Rynsztokowe Lebensraum czeka na nowych gospodarzy! Objętość nadziei brutalnie przerosła moje prognozowania... Nie będę już nikogo tłumaczył zmyślonymi trudną sytuacją, białaczką, stresem, żeby tylko nie doprowadzić się do stanu niechęci do wiary w człowieka. Jeśli moje usilne starania i okazywanie dobrej woli nie przyniosły jeszcze żadnego skutku w relacji oprócz okresowości wywołanej moją ufnością w minimalne, obiektywne dobro, słuszność, to oznacza, że wnioskowałem z fałszywych przesłanek. Bardzo Ciebie i siebie za to przepraszam. Przyznaję powtórnie, nic nie wiem o ludziach. A o tych, którzy uważają, że o ludziach coś wiedzą, nie chcę wiedzieć nic. Pielęgnuję w sobie niechęć do znęcania się nad przeciwnikiem, nad tym, kto nie ma racji; do braku łagodności, do opancerzania i agresji. Trudno mi pozbyć się myśli, że źle traktując innych, najgorzej obchodzę się ze sobą. Teraz widzę, że degeneracja i regres mogą mieć całkiem misterną budowę i dawać bardzo złożone kompleksy symptomów. Dobrowolnie nigdy nie stanę się przebiegły i cyniczny w konwencjonalnych kontaktach, więc jestem skazany na przegraną w tej rundzie, czyli na chroniczny klincz. 
Rzadko będę myślał o tym, co zaszło, w przedstawiony sposób. Na pewno znajdę urojenie, które mnie zrehabilituje.
Jestem przewidywalny i na nic tego nie zamienię.