sobota, 5 marca 2011

1.

Nie zdołam inaczej pożegnać się z zatruwającym mnie i do tego całkowicie zbędnym dylematem! Od października 2010 roku zastanawiam się, czy powinienem; czy mogę; a dlaczego tak; a dlaczego nie; a do czego to potrzebne. Do pełnego pesymizmu diagnozy brakuje jeszcze podniesienia kwestii, co ludzie powiedzą? Nie jestem przecież... O tym kim jestem, a kim miałem i mogłem być może przy następnym nadawaniu. Albo lepiej w ogóle zrezygnować z takich poważnych, delikatesowych tematów!

Od jakiegoś czasu kreuję pogląd strącający w przepaść znaczenie komunikacji werbalnej jako skutecznej formy porozumiewania się, więc ubezwłasnowolniłem tego człowieka, który pisze. Im myśl głębsza, cenniejsza, bliższa memu surogatowi sedna, tym przyjemność mniejszego ryzyka odpowiedzialności za czyn jej przekazania będzie większa. Kiedyś nazwałem to erystyczno-sofistycznym zawrotem, a dziś nazwa straciła na znaczeniu, gdyż widzę siebie jako niepoczytalnego w kontekście ostrości znaczeń, pojemności słownika, dialektycznego sprytu i językowej manipulacji. Nie wyobrażam sobie, by w życiu możliwym było uzyskanie efektu zrozumienia moich myśli w kontakcie bezpośrednim przez więcej niż jedną osobę. Taką jedną osobę już wylosowałem. Nie jestem przywiązany do żadnej myśli, żadnej opinii, żadnej oceny. Każdą myśl można w dowolnej chwili przekonywająco przetworzyć, spłycić, pogłębić, przerobić i przetłumaczyć w służbie celu, w jakim ma zostać przekazana. Skoro dialog jest w istocie niczym innym, jak bezznaczeniowym samogwałtem co najmniej dwóch podmiotów, uznałem, że potrzebuję odrobiny higienicznej intymności i będę się zadowalał intelektualnie sam. Nawet już mnie zadowala taka interpretacja mojego aktu blogowego wyłonienia się, bo jakieś pokorne uzasadnienie przecież musiałem tutaj przećwiczyć.

Poważniej rzecz traktując, chciałbym stworzyć chronologiczny zapis myśli o zróżnicowanych: jakości, przedmiocie, wymiarze, stopniu zaangażowania itd. Być może zechcę kiedyś zestawić parametry swej kondycji, porównać z warunkami, które się pojawią, posilać się przeszłością, sprawdzić, w którą stronę idę, lecz do tego typu zmysłów też się nie przywiązuję. Nowych terytoriów pewnie nie odkryję... Chciałbym coś w sobie pokonać, ale tego złożonego bytu nazwać jeszcze nie umiem.

Brak komentarzy: