środa, 6 kwietnia 2011

ojdana!

Trwa czwarty wielki tydzień beznamiętnej, bezmyślnej skuteczności. Wiem na pewno, że piąty pozwoli mi jeszcze ostrzej to widzieć.
 
Nigdy nie potrzebowałem żadnej przynależności, grupy wsparcia, czy adoracji. Działanie w grupie ma dla mnie więcej wad niż zalet. Gdybym należał do jakiegoś stowarzyszenia, czułbym ciągły wstyd. Wstyd stał się osią, kręgosłupem, do którego są przyczepione, od którego wyrastają wyhodowane dla mnie narzędzia do budowania obrazu rzeczywistości. Partie, związki wyznaniowe, korporacje, grupy społeczne, gatunek ludzki. Dziś jest ten dzień tygodnia, kiedy wynikający z troski wstyd ustępuje miejsca niechęci. Dysgust. Ze wstydem jestem pogodzony.
 
Nie mogę zaufać swoim zmysłom. Chcąc przebiec przez tory, warto zastanowić się nad tym, czy to, co się widzi, jest. Czy nie ulegam życzeniowym wizjom, projekcjom przeszłości? Zanegowanie percepcji własnych zmysłów, osądów, ocen, opinii? Domek z ogródkiem zgładzi wszelką wywrotowość.
 
I nawet już nie wiem nic o Panu Bogu.
 
Może powinienem pozwolić sobie na więcej. Może umiałbym, dajmy na to, eksperymentalnie wypróbować mechanizm, w którym bardzo pragnąc jakiejś wartości, przy braku możliwości, by ją posiąść, zaczynamy powoli odnajdywać, skrywaną przed nami do tej pory, bezwartościowość zarówno rekwizytu, jak i jego posiadaczy. Może byłbym zdolny do ekscentrycznych zachowań, tłumacząc sobie, że taki już jestem. Może w sytuacji powodującej wzmożony stres, potrafiłbym dać się ponieść wrażliwej agresji nieradzenia sobie. Może w obliczu całkowitej swobody czynów, należy oddać się zezwierzęceniu? A może brak środków do życia uczyniłby ze mnie zwierzę? A może będę puszczał kobiety przodem, by oglądać ich tyłki? A może będę miał kochanki i będę okłamywał żonę? A może będę powielał wszelkie kopie imitacji, pozory, konwencje, wyłącznie, dlatego że zrobiło tak wielu ludzi przede mną? Odium zatracenia w łatwiźnie! A może za kilka lat będę myślał tylko o zegarkach i samochodach? Może gdy zostanę menadżerem średniego szczebla, po wyjściu z pracy będę nim nadal? Może włączę telewizor, który powie mi, jak myśleć i o czym? A może unicestwię się zajęciem miejsca w kościele? Tak, ja nie znam życia innych ludzi. Nigdy nie byłem dobrego o nich zdania. Za zdolnych do wyizolowania fizjologii, uznaję według żadnych obliczeń ok. 3% populacji. I nie chodzi mi o słowa, o wykształcenie, o zawód, o pieniądze, czy o coś tam. Chodzi o celebrowanie tego, co nas od zwierząt odróżnia! O to, z czego wypływa ludzka godność. Chodzi o proces myślowy, o zdolność refleksyjną i zdolność do czynności refleksyjnych. O najwyższy konflikt, który permanentnie o nas stanowi. I o umiłowany opór, który jest jego symptomem. I jego wszechmogące pokonywanie. Oto moja Trójca! Może nawet uniesienie się. Chociaż na chwilę.
 
A na autostradach w istocie niech koniecznie powstaną wielkie tablice świetlne, na których w czasie bardzo gęstej mgły, będą wyświetlane komunikaty sugerujące zmniejszenie prędkości. Po prostu zostaliśmy sami.

4 komentarze:

Olga pisze...

Mogę zrobić wiersz z tego posta?

fabiszak pisze...

Proszę bardzo.

Olga pisze...

Zatem kooperacja. Polecam się, a wiersz opublikuję na blogu.

fabiszak pisze...

Wielkie wydarzenie na pustyni inercji.