Więc
witam was serdecznie na pokładzie, moje osobiste gusła, przesądy i inne
uprzedzenia.
czwartek, 11 lutego 2016
uwaga! chorobotwórcze piosenki
To
zapewne pod wpływem poczucia niepewności stałem się tak zabobonny. Bo jeśli nie
istnieją żadne racjonalne przesłanki, z których można na podstawie
jakichkolwiek logicznych prawideł wnioskować o tym, co jest; a każde zjawisko,
każda myśl podlega ciągłej biologicznej weryfikacji, jest w ciągłym ruchu, to
trzeba sobie wreszcie znaleźć jakiś alternatywny system. Więc popadam w taką śmieszność, że nie
odtwarzam Lenie piosenek, które naszym zdaniem na pewno – bo chorobotwórcze
piosenki są w mojej ocenie tak samo idiotyczne jak cała reszta autorskich
rodzicielskich tłumaczeń – muszą mieć jakiś niedoceniony jeszcze przez nauki
empiryczne wpływ na zdrowie naszego dziecka. Jak dowodnie świadczy o mojej kondycji fakt,
że ja naprawdę nie jestem dziś w stanie powiedzieć, co na pewno tak, a co na
pewno nie ma żadnego wpływu na nasze dalsze życie. Ale podobno tak się dzieje z rodzicami dzieci
chorych na schorzenia o nieznanej etiologii – takich chorobach, że nie wiadomo
skąd i nie wiadomo jak i po co. Na
pierwszy z brzegu przykład i na wszelki wypadek nie chodzę też do pracy lewą
stroną Emilii Plater, bo poprzednimi razy, gdy wracałem do pracy , chodziłem
właśnie tą stroną. Niech mi ktoś do diabła! da gwarancję, że to nie miało
wpływu;) Że na pewno, na bank, na 100% nie jest tak, że to się komuś nie
spodobało… I TRACH! No dobra, niby wiemy, ale na wszelki wypadek staram się nie robić
rzeczy w taki sposób, jaki robiłem poprzednio sądząc, że wszystko będzie dobrze.
Jest grubo. I męcząco.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz