Przyzwyczaiłem
się, że warto trenować wyobraźnię i choć w wyimaginowany sposób uzyskiwać ułudną
tężyznę intelektualną, aby mieć choć ten cień przygotowania na następne powiewy.
Zakładasz, że dasz się na tyle wygimnastykować, iż nie uciekniesz ze strachu o
córkę. Cień przygotowania czyli jakąś tam świadomość, że nic nie wiesz; że się na
nic nie przygotujesz. Ale też jakąś gibkość, elastyczność, umiejętność
pochłaniania energii wyzwolonej przez okalające wyzwania. Żeby choć nie czuć się
tak jak zwykle, wielce zaskoczonym. Żeby nikomu nie zrobić krzywdy tym swoim
niespodziewaniem się. Szczególnie gdy wolałoby się, żeby nie zamachiwały się na
nas już żadne wyzwania. Na brak wyzwań też się trzeba przygotować. I godność
trzeba przygotować i walizkę wyciągnąć, i pięść zacisnąć z uśmiechem, gdy
wszystko ci się w środku wykręca… Yes, yes, yes… Znowu nad niczym nie masz
kontroli.
W niedzielę
jedziemy do Wrocławia na serię stresujących badań. Zrobimy te wszystkie
badania, których najbardziej nie lubimy. Te, od których wszystko w naszym życiu
zależy. To jest dobre, ale poczekajmy na tamte, tamte też dobre, ale sprawdźmy
jeszcze to… Będziemy śmiertelnie przestraszeni, a potem gdy okaże się, że
wszystko jest w najlepszym porządku, nie odczujemy żadnej ulgi, tylko oczywistą
prawdę, że przecież jedynie żyjemy dalej normalnie, tak jak inni, tylko koszty
tego normalnie są takie, że wiesz, jak płynnie przechodzi się od normalnie do
nie-normalnie, jak cienka jest krawędź, jak ulotna, jak lekka jest ziemia, na
której siejesz. Ale póki co, to sobie tylko terapeutycznie marudzę i tym się
cieszę. Może nie będzie źle, bo przecież może nam się udać, i wciąż może nie
być źle już nigdy…
Mój strach
ma się bardzo dobrze. Zwinny gość. Rozlokował się wygodnie na wszystkich przyczółkach.
Rozparł się w fotelu. Sprawuje władzę absolutną i wprowadził stan wojenny na
terytorium całego ciała. Miło byłoby obudzić się raz bez jego wszechobecności. Prawdopodobnie
jesteś, przyjacielu, generale, z każdym dniem coraz mniejszy.
Kibicujemy przyjaciołom,
którzy walczą. Zastanawiałem się kiedyś nad tym, według niby jakiego schematu
toczą się te przekształcenia własnościowe łask i niełask. Kto tak kieruje tą
dystrybucją, że są ludzie, którzy właśnie teraz mają mniej niż nic i są ludzie,
którzy żyją w sposób tak dalece pozbawiony jakiejkolwiek głębszej myśli, iż do
głowy im nie przyjdzie żaden mącący ten stan rzeczy byt. Nawet lubię tę zagadkową
różnorodność i cenię też naiwną projekcje-odpoczynek na temat takiego stanu
rzeczywistości, gdy wszyscy są równo zadowoleni, weseli albo chociaż gdy nie muszą
się śmiertelnie bać.
Lena z
włosami wygląda jak mała koala…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz