wtorek, 23 lutego 2016

pristi zastavka


Przyzwyczaiłem się, że warto trenować wyobraźnię i choć w wyimaginowany sposób uzyskiwać ułudną tężyznę intelektualną, aby mieć choć ten cień przygotowania na następne powiewy. Zakładasz, że dasz się na tyle wygimnastykować, iż nie uciekniesz ze strachu o córkę. Cień przygotowania czyli jakąś tam świadomość, że nic nie wiesz; że się na nic nie przygotujesz. Ale też jakąś gibkość, elastyczność, umiejętność pochłaniania energii wyzwolonej przez okalające wyzwania. Żeby choć nie czuć się tak jak zwykle, wielce zaskoczonym. Żeby nikomu nie zrobić krzywdy tym swoim niespodziewaniem się. Szczególnie gdy wolałoby się, żeby nie zamachiwały się na nas już żadne wyzwania. Na brak wyzwań też się trzeba przygotować. I godność trzeba przygotować i walizkę wyciągnąć, i pięść zacisnąć z uśmiechem, gdy wszystko ci się w środku wykręca… Yes, yes, yes… Znowu nad niczym nie masz kontroli.

W niedzielę jedziemy do Wrocławia na serię stresujących badań. Zrobimy te wszystkie badania, których najbardziej nie lubimy. Te, od których wszystko w naszym życiu zależy. To jest dobre, ale poczekajmy na tamte, tamte też dobre, ale sprawdźmy jeszcze to… Będziemy śmiertelnie przestraszeni, a potem gdy okaże się, że wszystko jest w najlepszym porządku, nie odczujemy żadnej ulgi, tylko oczywistą prawdę, że przecież jedynie żyjemy dalej normalnie, tak jak inni, tylko koszty tego normalnie są takie, że wiesz, jak płynnie przechodzi się od normalnie do nie-normalnie, jak cienka jest krawędź, jak ulotna, jak lekka jest ziemia, na której siejesz. Ale póki co, to sobie tylko terapeutycznie marudzę i tym się cieszę. Może nie będzie źle, bo przecież może nam się udać, i wciąż może nie być źle już nigdy…

Mój strach ma się bardzo dobrze. Zwinny gość. Rozlokował się wygodnie na wszystkich przyczółkach. Rozparł się w fotelu. Sprawuje władzę absolutną i wprowadził stan wojenny na terytorium całego ciała. Miło byłoby obudzić się raz bez jego wszechobecności. Prawdopodobnie jesteś, przyjacielu, generale, z każdym dniem coraz mniejszy.

Kibicujemy przyjaciołom, którzy walczą. Zastanawiałem się kiedyś nad tym, według niby jakiego schematu toczą się te przekształcenia własnościowe łask i niełask. Kto tak kieruje tą dystrybucją, że są ludzie, którzy właśnie teraz mają mniej niż nic i są ludzie, którzy żyją w sposób tak dalece pozbawiony jakiejkolwiek głębszej myśli, iż do głowy im nie przyjdzie żaden mącący ten stan rzeczy byt. Nawet lubię tę zagadkową różnorodność i cenię też naiwną projekcje-odpoczynek na temat takiego stanu rzeczywistości, gdy wszyscy są równo zadowoleni, weseli albo chociaż gdy nie muszą się śmiertelnie bać.

Lena z włosami wygląda jak mała koala…

Brak komentarzy: